JURA ŁOBZÓW – PILICZANKA 1:2
Bramki: Jarzynka 29 – Demarczyk 24, M. Węglarz 54
Jura: Mikołajczyk, Prażmowski, Bujakiewicz, Gocyk, J.Adamus -Rzeszutko, Boś, Cupiał, Jedynak(A. Adamus), Gardeła(Spurna), Jarzynka.
Piliczanka: Stolarski- Trólka, Hys, Grabowski, Kardynał- Dudkiewicz(88’ Słowik), Olszewski, M. Węglarz (80’ Wałek), Demarczyk(65’ Kazior), Staśko(65’ Walnik)- Nowak
Żółte kartki: J. Adamus – M. Węglarz
Sędziował: Rafał Ziach (Kraków)
Otwarcie obecnego sezonu można uznać za najlepsze w wykonaniu Piliczan po awansie do okręgówki. Nigdy jeszcze bowiem nie rozpoczęli rozgrywek na tym szczeblu od zdobycia pełnej puli punktów w dwóch pierwszych meczach
Po zwycięstwie przed własną publicznością nad liderem, w niedzielne popołudnie dla odmiany na wyjeździe pokonali ostatnią w tabeli Jurę Łobzów.
To nie było łatwe spotkanie dla piłkarzy GMLKSu. Gospodarze zadbali oto by Piliczanie musieli walczyć o 3 punkty do ostatnich sekund.
Na boisku nie było widać tego, że podopieczni trenera Netera grają z ostatnią drużyną w tabeli. Początek meczu dość wyrównany. Po kilkunastu minutach gry śmielej zaczęli sobie poczynać gospodarze, którzy rozkręcali się z minuty na minutę. W 24 minucie. Będący z boku szesnastki Dudkiewicz zagrał wzdłuż bramki, nieco do tyłu szukając w polu karnym Nowaka. Znalazł Demarczyka. A ten już czekal na piłkę i wiedział co chce z nią zrobić. Uderzył z dystansu, mocno, ze spokojem, nie dając szans bramkarzowi wyprowadził GMLKS na prowadzenie.
Po tym trafieniu Piliczanie nieco stanęli, a gospodarze ruszyli do ataku, chcąc jak najszybciej zniwelować stratę.
Na efekty nie trzeba było długo czekać. 5 minut później piłkarze z Pilicy wyprowadzili kontrę, która zakończyła się stratą. Rywale zrewanżowali się szybkim atakiem, Jarzynka minął na raz obrońcę, poczym nie niepokojony przez nikogo pokonał Stolarskiego uderzeniem w długi róg.
Ta bramka dodała piłkarzom Jury wiatru w żagle rzucili się na Piliczan szukając drugiej bramki, a ci nie pozostawali dłużni. Kibice w ostatnim kwadransie przed przerwą nie mogli narzekać na brak emocji, ale mogli narzekać na brak bramek, które nie padły mimo kilku wybornych okazji z jednej i drugiej strony. A pierwsza powinna paść w 30 minucie. Nowak w sytuacji sam na sam minął bramkarza, lecz za bardzo wypuścił sobie piłkę. Cztery minuty później kibice, ale i piłkarze łapali się za głowy, patrząc z niedowierzaniem na to co zrobił Trólka. Obrońca obsłużony dobrym podaniem, znalazł się z futbolówką kilka metrów przed bramką, w takiej sytuacji, że mógł zapytać bramkarza “w który róg chce dostać piłkę” Chyba wszyscy widzieli ją w sieci, lecz zawodnik z sobie wiadomych powodów uderzył “ Panu Bogu w okno” Działacze GMLKSu obawiali się, by ta sytuacja się nie zemściła i zabrakło centymetrów, a tak by się stało. W 40 minucie gospodarze wypracowali sobie setkę. Piłkarz Jury przymierzył w długi róg obok wychodzącego Stolarskiego, a podopiecznych trenera Netera przed stratą gola uratował Słupek.
Pierwszy kwadrans drugiej odsłony mógł się podobać. To była wymiana ciosów. Raz pod jedną bramką było gorąco, raz pod drugą. Na brak emocji nie można było narzekać. Lepiej tą wymianę wytrzymali Piliczanie, którzy zaskoczyli rywali po niespełna 10 minutach gry. W 54 Demarczyk obsłużył podaniem Węglarza, ten chyba przypomniał sobie o bramce, którą strzelił w meczu pucharowym w Wielmoży. Nie zastanawiając się długo huknął z daleka. A Piłka ku zaskoczeniu bramkarza i radości Pilickich fanów (którzy byli w większości), spadła pod poprzeczkę, grzęznąc w sieci.
Jeśli ktoś myślał, że to trafienie podetnie skrzydła Jurze to bardzo się zawiódł. Gospodarze natychmiast rzucili na Piliczan. Cisnęli ich do końca, szukając wyrównującej bramki. A piłkarze GMLKSu skutecznie bronili przewagi ( momentami przypominało to obronę Częstochowy), nie zaprzestając przy tym ataków. Szukali trzeciej bramki, która uspokoiła by grę. Gospodarze celu nie osiągnęli. Zawodnicy w błękitno – granatowych strojach do siatki trafili jakiś kwadrans przed końcem gry. Dudkiewicz w swoim stylu uciekł rywalom, mając przed sobą tylko bramkarza, wciągnął go, poczym odegrał piłkę do boku do nadbiegającego Nowaka, któremu pozostało dostawić nogę. Radość z tego trafienia była krótkotrwała, bowiem liniowy zdecydowanym ruchem zasygnalizował spalonego.
W znacznie gorszych nastrojach z Bydlina wracały rezerwy, na których miejscowy Legion zdobył pierwsze w tym sezonie punkty. Podopiecznych Michała Kowalskiego około 20 minuty na prowadzenie wyprowadził Kalamat. Jak się okazało były to miłe złego początki. Gospodarze odpowiedzieli trzema bramkami, z których dwie zdobyli z rzutów karnych za sprawą Kulawika. “dwójka” przez ostatnie pół godziny grała w 10 po czerwonej kartce dla Błażkiewicza.