PILICZANKA II – OSPEL WIERBKA 1:2
Bramki: Dudkiewicz 57- Bartos 49, Ł. Grabowski 79
Piliczanka II: D. Kantor- M. Węglarz, Hys Kazior, Grabowski – Opiłka(60' W. Kowalski), Kurczek, Żarnowiecki(80' Kalamat), Porębski- Dudkiewicz(78' D. Musialski), J. Nowak(87' Kowalczyk)
Żółte kartki:D. Grabowski, Opiłka, J. Nowak – Szwaja, Ziaja
Sędziował: Kamil Januszek (Klucze)
Od falstartu rozpoczęli rundę wiosenną w a-klasie piłkarze GMLKSu.
W niedzielne popołudnie na własne życzenie przegrali derby z Wierbką 1-2.
Pierwsza, bezbramkowa połowa w miarę wyrównana. Piliczanie trzykrotnie byli o włos od napoczęcia rywali. Największe zagrożenie z ich strony stwarzał Dudkiewicz, który w 10 i 37 minucie przedarł się przez linie obrony. W pierwszej sytuacji możliwość oddania strzału zabrał mu Żarnowiecki, w drugiej natomiast mając przed sobą tylko bramkarza nie trafił w bramkę.
3 minuty wcześniej po wznowieniu ze stałego fragmentu gry o otwarcie wyniku mógł pokusić się Węglarz, który również przymierzył obok słupka. Nieskuteczni byli również piłkarze z Wierbki, którzy także stworzyli w 3 niezłe sytuacje bramkowe. Serca fanów GMLKSu mocniej zabiły w 10, 25 i 38 minucie potyczki.
Drugą połowę lepiej zaczęli przyjezdni, którzy po niespełna 5 minutach gry otworzyli wynik. Dla Piliczan fatalnie skończyła się zabawa w obronie i gra do tyłu. Futbolówkę przejął Ł. Grabowski, po czym wystawił jak na patelni Bartosowi, któremu pozostało dostawić nogę.
Piłkarze GMLKSu odrobili stratęw 57 minucie za sprawą Dudkiewicza, który po zagraniu z rzutu wolnego, głową przedłużył lot piłki do siatki.
A losy meczu w bardzo dobrym dla siebie kierunku powinni odwrócić 10 minut później.
Nowak wyłożył piłkę wzdłuż bramki, jak na patelni, nabiegającemu na dalszy słupek Dudkiewiczowi, w taki sposób, że temu pozostało dopełnić formalności. Lecz ten z 2-3 metrów wybił futbolówkę nad poprzeczką. Chwilę później po wrzutce na dalszy nie trafił Nowak, a zmarnowane sytuacje zemściły się na Piliczanach w 79 minucie, kiedy to dali rywalowi kolejny kosztowny prezent.
Jeden z obrońców zgrał sobie za daleko piłkę, obsługując podaniem Ł. Grabowskiego, a ten długo nie myśląc puścił szczura Kantorowi, rozstrzygając derby.